::through the looking-glass

sobota, maja 20, 2006

::every breath you take

Poczul zmęczenie. Pragnąl znaleźć się wreszcie w chlodnym wnętrzu mieszkania.

Odstręczala go jednak czekająca tam pustka. Nie mial nikogo, kto móglby ją wypelnić. Po co spieszyć się gdzies, gdzie będzie sam? telefon raz na tydzień i jedno spotkanie w miesiącu. Z uplywem lat nawet sciany nasiąknęly nieobecnoscią Emmy. Samotnosć piętrzla się jak sterty starych gazet, poczucie winy gromadzilo się w zlewie i pod dywanem, pustka wyzierala pomiędzy puszek z zupami, które rozstawial rzadko, żeby szafki wydawaly się pelniejsze. W taki sm sposób traktowal lodówkę i cale swje życie. Rygorystycznie przestrzegal zasady, żeby nie gromadzić niczego ponad miarę. Nawyżki budzily mysl o tej drugiej osobie, której nie bylo. Jakas częsć Emmy pozostala w nim na zawsze i nauczyl się tym kontentować. Ale kiedy szorowal kuchenkę, myl lodówkę lub kredens, nigdy nie udawalo mu się zetrzeć nalotu samotnosci i winy.


Ponadto znów korcilo go, żeby przejrzeć sare listy Emmy. Chcial uniknąć bólu, jaki mu sprawialy. Czytal je już tyle razy, że cala przyjemnosć zwietrzala. Czasami przez cala noc wpatrywal się w jej jedyne zdjęcie; wyjmowal je z ramki i wodzil po nim koniuszkami palców. Brzegi zdjęcia luszczyly się, zaczynaly pękać, soczysty ognis swiatlocień rozplywal się już w bladym niebycie. Wkrótce obraz aniknie calkiem, pozostanie tylko wymięty kartonik i slady palców.


Oczywiscie w cągu minionych dziesięcioleci Manfred widzial nóstwo kobiet, które przypominaly mu jego zniweczoną milosć. Rzadko jednak podobieństwo bylo tak ludzące. Zakręcilo mu się w glowie od gwaltownego naplywu wspomnień. Powrócily wypchnięte ze swiadmosci miejsca i zdarzenia. Z aglym bolem zrozumial, ile Emmy utopil w niepamięci- takiej samej, w jakiej dziewczyna straci swą mlodosć. Być może w kalekich wspomnieniach siedzącego teraz obok niej mlodzieńca.