::through the looking-glass

wtorek, sierpnia 15, 2006

::chwila

Jak okiem sięgnąć, panuje tu chwila.
Jedna z tych ziemskich chwil
proszonych, żeby trwały.

Obudziłam się po drugiej stronie Wisły. I bez stanika.
Ale po kolei.

Wstałam o szóstej. Wybiegłam z domu jak zwykle spóźniona.
Z książką w torebce. Chwila Szymborskiej.

Tramwaj odjeżdza z Basztowej. Jak codziennie.
Jadę jeden przystanek, dwa, trzy, pięć.

Ann się budzi.
Jestem po drugiej stronie Wisły.
Jest siódma dwadziescia.

Spóźniam się do pracy pół godziny.

Plaza, dziesięć po dziesiątej.

-Dzień dobry. Będzie pani mierzyć?
-Nie, dziękuję. (A w myslach: -Poproszę na miejscu.)

Nigdy więcej Szymborskiej przed snem i zaraz po przebudzeniu.

Jednostronna znajomosć między mną a wami
rozwija się nienajgorzej.

Nie brakłoby tematów, bo łączy nas wiele.
Ta sama gwiazda trzyma nas w zasięgu.
Rzucamy cienie na tych samych prawach.
Próbujemy cos wiedzieć, każde na swój sposób,
a to, czego nie wiemy, to tez podobieństwo.

Dwa dni po tamtym zdarzeniu okaało się, że czternastka już nie jeździ. A dokładniej- z Basztowej bez zmian, spod Biprostalu natomiast już nie.
Pierwszego dnia tych zmian oczywiscie nie spię na Długiej. Więc znów się spóźniam.

Starowislna wyłączona z ruchu drogowego.
Aż kusi, by w drodze powrotnej robić sobie przystanek na lody. Bo i tak muszę się przesiadać na Dietla.

Zbyt rzadko mnie to dziwi, a powinno.
Budzę się zwykle w roli spóźnionego swiadka,
kiedy cud już odbyty,
dzień ustanowiony
i zarannosć mistrzowsko zmieniona w porannosć.

Iza: - Postanowiłam przyłączyć się do twojego trwania w abstynencji. Dlatego kupiłam wino.

Mogła mi nie być dana
pamięć dobrych chwil.

Mogła mi być odjęta
skłonnosć do porównań.

Mogłam być sobą- ale bez zdziwienia,
a to by oznaczało,
że kims całkiem innym.

Później goniłam po całej Plazie za panem z Solid Security.
Bo zapomniałam odebrać najwazniejszego, różowego druczka.