::through the looking-glass

sobota, maja 06, 2006

::swiss chocolate drink

Maj miesiącem fotografii.
Maj w Krakowie.

Kraków jest pusty bez Marta. Mój pokój jest pusty bez Marta. Jak mam oglądać plakaty na Plantach bez Ciebie? Wybierać tulipany na Kleparzu? Pić herbatę w Zaułku Niewiernego Tomasza? Jesć banany w ciescie sezamowym?

Nie umiem nawet kupić biletu miesięcznego bez ciebie!

Mart zagrał cudownego seta w Lublinie. A ja tego seta nie słyszałam. Ile jeszcze godzin Twojej muzyki przegapię? Cudownych piosenek, które podarujesz komus innemu? Ile przegapię poranków z Tobą, z Twoim wiecznie dzwoniącym telefonem, ile wieczorów z lodami na kolanach, dwoma łyżeczkami, piernikami i sosem czekoladowym?

Mart. Ja już nie chcę stracić żadnej chwili.
I nie będę już od Ciebie uciekać. Bać się.

Postaram się codziennie wrzucać do Twojego pudełeczka kilka nowych cudownosci. Kilka małyc prezentów. Błyskotki, drobiazgi, cekinki. Czasem list, czasem ciasto marchewkowe. Spacer w deszczu. Narnię.

Mój Dorosły Chłopaku, może nawet pomyslę poważnie o twojej designerskiej kuchni. Może powieszę mój żółty szlafrok na wieszaku w Twojej łazience.

(Pewnie bys mnie teraz poprawił. W naszej łazience.)

Mart. Przepraszam za ten Lublin. Za smutną podróż pociągiem.
Usmiechniesz sie do mnie?