::through the looking-glass

piątek, lipca 14, 2006

::una notte con te

Izzi: -Anett, my powinnysmy przesć przyspieszoy kurs zaradnosci życiowej.



Pięć minut wczesniej:

-Aaaaa! Anettttt! Aiuto!

Lecę, pędzę, biegnę. Katastrofa.
Moje łóżko- a w zasadzie sam materac, bo własnie sciągnęłam posciel do prania- zalane. Podłoga w kuchni- zalana. Wszystkie dokumenty, ważne papiery, książka- zalane. Mniej więcej po kostki wody w całym pokoju.
Bo jak się ma dachowe okna to należy je zamykać na czas deszczu. Zwłaszcza, jesli podłoga jest drewniana i jesli łóżko stoi dokładnie pod oknem.

Szybka i sprawna akcja ratunkowa. Dokumentów już chyba nie uratuję, więc najwazniejsze to zająć się podłogą. Jestem pod wrażeniem naszej bezmyslnosci.

Chociaż, Iz, to chyba nie o to chodzi.
Jest osiemnasta, a my od rana podgniwamy przed telewizorem. Oglądamy Zone Club, włoskie telezakupy, licytujemy zegarek Moschino za 86 euro i zachwycamy się przyrządem gimnastycznym, który reklamowany jest jako gimnastica passiva.
Od rana jemy obiady- jeden za drugim, kotleciki sojowe w sosie chińskim, ziemniaki w ilosci pięciu kilo na nas dwie, czyli po dwa i pół kilo na jedną.

Izzi?
Czy ja jestem leniem?




I gdzie ta herbata?