Przygody z gotowaniem- częsc kolejna.
Częsć pewnie jedna z wielu, które dopiero nastąpią.
Bo robię coraz bardziej wymyslne potrawy.
Zupa szczawiowa. Z jajkiem. Tylko wyglądała tak strasznie. Została pożarta w całosci.
Ryż, pieczarki, kurczak. Mnóstwo przypraw. Podduszone w woku.
Izzi: -Zjadłas już?
Ann: -No.
Izzi: -To był królik.
Ann: -Jaki królik?
Izzi: -No, królik. Nie wiejski kurczak tylko królik. Wiejski królik. Maciejos ma hodowlę królików.
Nie wiedziałam, że potrafię robić potrawki z królika.
Fuj!
Poza tym: Mam 160 piegów na jednej stronie nosa. To chyba niemożliwe?
Ile pietruszek musiałabym kupić, żeby wywabić wszystkie piegi?
Czwartkowa noc w Kitschu- i nie mam siły na nic więcej. I nieprędko pójdę tańczyć w obcasach wyższych niż pół centymetra.
Szkoda, że w tym roku nie zatańczę na konferencjach w Jazzie.
Dobrze, że to będą naprawdę perfkcyjne wakacje.
Jeszcze tylko kilka dni.
one night of magic rush
the start of simple touch
one night to push and scream
and then relief
ten days of perfect tunes
the colors red and blue
we had a promise made
we were in love
2 Comments:
...Bo nie chciałam Ci mówić wcześniej, zeby Ci nie było przykro i żebyś zjadła wszystko;)...
kochana jestes!
bleh!
Prześlij komentarz
<< Home