::through the looking-glass

czwartek, maja 11, 2006

::teardrop

Jestem Przemek, jestem z Chełmna, mam 18 lat. Chciałbym się wypowiedzieć na temat mojej idealnej kobiety.

A ja jestem Ann, mieszkam w Krakowie, mam prawie 22 lata. Siedzę w pokoju, słucham martowego Fertile Ground, zapisuję fioletowym atramentem kolejne kartki Martowego Zeszytu. Zeszytu, który Mart miał dostać jutro. Na dworcu w Warszawie, albo w czerwonej kuchni, albo na tarasie, albo w Klubokawiarni.
Ale miał dostać.
Wtulam się w swój żółty szlafrok i chcę się wypowiedzieć na temat mojego idealnego chłopaka.

Mart, lat 29, zajęty (przeze mnie). Przystojny, utalentowany, mój.
Czuły, strasznie romantyczny, troskliwy. Cudwnie odgarnia włosy z czoła. Przytula.
Wynajduje najpiękniejsze piosenki, podłącza głosniki i kładzie się obok.
Zna milion filmów, o których nawet nie słyszałam.
I uwielbiam jego usmiech.

Nie lubi moich fochów. Nie lubi, jak się złoszczę.
Czasami też czuje się samotny. Wtedy powino się być obok, a nie uciekać- to już wiem.
Załamuje ręce, bo czasem bywam gnojkiem. Niczym najgorszy z mężczyzn. I to też wiem.
Mój Mart dzwoni, próbuje wyjasnić, czeka.
Jest cierpliwy.

A teraz... Teraz mój Mart przyczłapie do mnie, no szybciutko, Mart?
Przyczłapie do mnie, położy mi ręce na ramionach. Przytuli.

Jutro odbierze mnie z dworca.
I dokładnie o tej porze będę się do niego łasić i przymilać.

Mart?