::through the looking-glass

sobota, czerwca 10, 2006

::sick & tired




To już ponad miesiąc minął od pożegnalnego party w Platformie, przy stoliku przy wejsciu.
Od party z moimi przyjaciółmi, z prezentami i Michaelem Jacksonem do białego rana.

Stolik przy wejsciu był jedynym wolnym stolikiem wczoraj. Jakby czekał na nas. A Platforma? Platforma była jedynym miejscem, gdzie odbywały się rytualne tańce. Po meczu Polska- Ekwador.

Przyjechałam do Bytomia jak po dłuższych wakacjach.
Rejestrując, co się zmieniło na moich ulicach, w moim pokoju.
Mama zasadziła kwiatki. W wazonie stały swieże piwonie. Bo bardzo lubię piwonie.
W lodówce- same dobre rzeczy. I wyproszone gołąbki, ogromny gar gołąbków, z koperkiem, z najlepszym sosem swiata.
Jak będę jesć tyle gołąbków, to może zmienię się w gołębia?
I fruuuu!

Przyjechałam z Kosmitem, z zapasem cytrynówki.
W deszczu, z touch & go, z garbage.
Wysiadłam z samochodu i pierwszą osobą, którą zobaczyłam w Bytomiu- był Młody.

W domu pachniało koperkiem i kwiatami, Mama krzątała się po kuchni.
W moim pokoju nad łóżko wróciła rama ze zdjęciem. Już nie tym samym.
Szkoda, że nie mam już tamtego zdjęcia. To było jedno z moich ulubionych.

Tak własnie myslę, ulubionymi zdjęciami nie są te, na których wygląda się korzystnie. To by było zbyt proste. Ulubione zdjęcia to te, na których usmiecha się do siebie. Ulubione zdjęcia to te, na których ktos się usmiecha do nas- i tylko my wiemy, dlaczego.
Mam kilka takich zdjęć. Poszukam. Pokażę.

Ile kwiatów na balkonie!
I pralka w przedpokoju, bo trafiłam na srodek remontu w łazience.
Mój zielony pokój ze sztalugami, poscielą w Toma i Jerry`ego, z mnóstwem zdjęć na scianach, z orzechami w koszu. Jakbym wyszła stąd dokładnie przed chwilą.
I mnóstwo piosenek i zdjęć na dysku, których nie zgrałam na drugi komputer.

Kawa marcepanowa z dużą iloscią spienionego skondensowanego mleka, posypana czekoladą marcepanową, podana z lodami- Iza mi takich pysznosci nie robi. Iz, dlaczego?
Bo wrócę do Mamusi!

Kala, czekająca na mnie z koktajlem. Najprawdziwszym koktajlem z truskawek i bananów.
Wyglądająca przeslicznie, rozpromieniona, usmiechnięta. Cała fioletowa.
Skąd więc wiedziałam, że powinnam zabrać fioletowe cienie?

Wiesz, Kala- ćwiczyłam kreski eyeliner`em przed Mistrzem Makijażu.
Długo wybierałam, która końcówka najbardziej mi odpowiada.
Dior i Chanel mają w pisaku, więc to troszkę zbyt grubo rysuje; Guerlain ma za długą końcówkę. Estee Lauder jest zbyt miękki, Sisley brzydko pachnie. Yves Saint Laurent ma brzydki odcień i niewygodnie trzyma się w dłoni.

Znalazłam w kuferku zapomnianego Clinique`a. Z filcową, cieniutką końcówką. Mistrzowski jest. I powiem ci, że tak prostej kreski, jak wczoraj po winie- nie zrobiłam nigdy!.


Strasznie lało, jak szłysmy do aFu. Na mecz.
Oglądaliysmy mecz, Kala, Milka, ja, chłopcy.
Z gadżetami w pokoju, flagami, koszulkami, z piwem i dzikimi okrzykami.
A Kosmit co chwilę się denerwował, że nie powinnysmy gadać w tak ważnym momencie.
Wypilismy cytrynówkę.
Milka i ja zabrałysmy aFu skarpetki.

I uciekłysmy w połowie meczu do Platformy.

Przyjechał Dave, tylko Dave, gdzie masz fryzurę na kurę?
Dostałam notesik- będę pewnie pisać więcej, może częsciej. Mimo, że zastanawiałam się ostatnio, czemu służy to moje pisanie- i mimo, że już kilka razy miałam rzucić to w diabły- miło mi, ze tyle osób wpada do wonderlandu, chociaż nie zostawia po sobie nawet malutkiego sladu.
Notesik jest sliczny i nie taki znów mały. Z dziewczynką z fioletowymi włosami, z napisem- my cheeky little message book i z brokatowymi serduszkami. I z dedykacją.

Time of my life.
Uwielbiam Dirty dancing. Film, soundtrack.
Przepadam za tańcami w Platformie. Nawet jesli wszyscy są kompletnie pijani (aFu!) i nawet jesli wszyscy nie mają siły, tylko Dave podskakuje jakby cały tydzień się oszczędzał specjalnie na tę okazję.

-Miałas rację, on naprawdę swietnie tańczy.
Karollka

Przegrałam w darta. Z kretesem. Dobrze, że tym razem nie gralismy o kino.

Wracając do domu, omijałam kałuże. A może Dave je omijał?

Zasnęłam z włączoną muzyką i Hipnotic drugstore Jimiego Tenora.


Teraz tak:
wygląda na to, że nie przyjadę na Krusha.
Kiepska sprawa, mieć klucze do Seforki.
Otwierać Seforkę w sytuacji awaryjnej, w niedzielę rano. Krakowską Seforkę.
Jesli koncert jest w sobotę.
Koncert, na który czekam już chyba z pół roku.

Jak to więc zrobić?
Pkp.pl. Gdyby tak wracać pociągiem o 5tej rano? Odjazd: 5:02. Przyjazd: 6:34.
Tylko jak dostać się z Michałkowic na Dworzec w Katowicach?

Chyba się zapłaczę.


10 czerwca 2006, 13: 56
sms od: Izzi
Eros Ramazotti! Ti amo!

Iza? Czy ty dopiero wróciłas do domu po pracy? Od wczoraj?




Zalałam łazienkę.
Wody po kolana.
Cholera jasna!

1 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

bo to było tak:
obudziłam się rano, pobiegłam na rozmowę o pracę u konkurencji, spóźniłam się do własnej pracy 6 godzin (słownie -SZEŚĆ), z uśmiechem wbiegłam do biura, odebrałam od szefa 50 (słownie pięćdziesiąt) złotych polskich podwyżki jako uznanie za moją ciężką pracę,
oburzona opuściłam roboty i poszłam na następną rozmowę,
miejsce pracy okazało się być końcem świata z łysiejącym zbokolem za biurkiem,
wkurwiona, zmoknięta, głodna i zmęczona wróciłam tramwajem linii 4, którego w połowie zboczyli z trasy milicjanci,
kiedy drałowałam długą napoczęło się oberwanie chmury,
godz. 18:30 - dalej idę długą przy oberwaniu chmury, dzwoni telefon, Lena mówi, że jest pod moim domem, że wpadła na cherbatkę,
mokra, śmierdząca, wkurwiona wchodzę do domu z Leną, dzwoni Maciej, że mam być za pół godziny na meczu,
Polska przegrywa 2:0
wracam nad ranem pijaniutka z Maciejem,
po przebudzeniu zapuszczam wieżę,
EROOOOSSSS, zasyłam sms o treści TI AMO,
hard dej,
wracaj zaraz,
czekam z kisielem co go w czwartek nie zjadłaś,

9:42 AM  

Prześlij komentarz

<< Home