::through the looking-glass

czwartek, czerwca 08, 2006

::in my secret diary


Karollka.
Ten post jest do Ciebie.



for those who like fly in the face of convention

Druga ja.
Od kiedy pamiętam.

Zeszyty. Mnóstwo zapisanych i zamalowanych kartek. Powklejanych artykułów, tekstów, wierszy, zdjęć.
Bo Karollka zawsze będzie dla mnie ważna.

Klimatyczni faceci są jak kwiaty polne. Można ich spotkać w najmniej oczekiwanych miejscach.
Karollka w zeszycie Warsaw boogie.

Podobnie jest z przyjaźnią. Nie byłoby Kali i Ann gdyby nie WSZA. Gdyby nie batiki, witraże, gdyby nie warsztaty z papieru czerpanego.
Batik z czajnikiem mam do dzis.
Witrażowe aniołki wszstkie porozdawałam.
Napisałam kieds bardzo ważny list na papeterii z papieru czerpanego, w którą włożyłam niezapominajki.
List gdzies zaginął. Mam jeszcze kilka niezapominajek.

Nie byłoby przyjaźni, gdyby nie Majka spiewana przy ogniskach. Wakacje w Jatarze. Imprezy w Lotniku, przebieranki, wycieczka do Ojcowa. Dirty dancing, puffmetek, olimpiada z wiedzy o UE, rum w Ossach i coroczne ferie z Olly i Izzi w Zakopcu. Ze szwajcarami do kompletu, night clubem i powrotami w bagażniku dla psów.
Gdyby nie windą do nieba, powtórki przedmaturalne na Rynku i w parku miejskim, andrzejkowe tańce w Exie (!). Pewnie by nie wróciło, gdyby nie Powstańców, litry koktajlu truskawkowego i łezki, które wylewałam aż hektolitrami. Dziękuję Ci, że nie pytałas wtedy, czy wpasć. Po prostu wpadałas, smierdząca, prosto z uczelni. I mogłam się smiać, tańczyć, gotować kalafiora. I nie byłam sama- ani przez chwilkę.

I zapiekanki najlepiej smakowały o czwartej nad ranem, podczas powrotów z Elektropopklubu, z wyproszoną od pani kukurydzą.

Dzięki, że tak zostało, mimo że na Gwarecką zrobiło się dużo dalej.
Zostało?
Nie. Kala, zrobiło się cudownie. Liceowo.
Godzinne makijażowe ćwiczenia, wódka, ciepłe lody w kształcie swini. Początki Platformy i godziny tańców.
I wieczór, kiedy odkryłysmy Dekadencję. A ja zgubiłam numer telefonu do najcudowniejszego-faceta-swiata. I nie poznałam go na imprezie dwa tygodnie później.
I Air Jamaica w Masce.


Ann: -Dwie pięćdziesiatki wódki poproszę.
Barmanka: -My lejemy tylko czterdziestki.
Ann: -To dwie czterdziestki w takim razie.

Jesli mogę powiedzieć, że usmiecham sę dzięki komus- to po tym wszystkim na pewno jestes Ty.
Jesli komukolwiek zawdzięczam to, że jestem tutaj, w Krakowie- to znów Ty. (I Izzi, i Olly- no!)

I jesli będę spełniać moje marzenia- zawsze pomyslę o Twoich.

Kala- czytaj czasem te zeszyty. I nie omijaj stron, na których się na siebie wydzierałysmy.

Piszę tego posta od dwóch dni. I dopiero teraz widzę, jak to wszystko się zmieniło. Jak dorosło.
Dwie małe hippiski tańczące przy Play Paulu. O to bym nas nie podejrzewała.




Na tablicy ogłoszeń pod hasłem lokale- dawno nie spiewałysmy tej piosenki, hm?
Mam teraz swoje niebo- z widokiem na raj. Tam, gdzie spokój jest swięty.

I zawsze czeka na Ciebie szklanka ciepłej herbaty. Piwo w lodówce. Ploteczki. Smiechy, Hydrozagadka nigdy nie dokończona, zawsze możesz spóźnić się do pracy/ szkoły. Zaspać, zagadać się na amen.


Powiada się, że rzeczy zmieniają się z czasem.
Prawda jest taka, że to my musimy je zmienić.
Andy Warhol

Prawda jest taka, że pomagają nam w tym przyjaciele. Mnie pomogła moja Druga Ja. Pomogła, bo po prostu była. Bo faszerowała mnie pysznymi ciastkami. Wlewała we mnie najlepsze trunki. Bo odbierała telefon nawet w srodku nocy. I opowiadała wspominki, najlepsze historie z czasów liceum. (A mnie się przypomniało ostatnio to:

(Pan Kalla (do Olly): -Powiedz Tatusiowi, żeby przyszedł do mnie.
Olly: -Tatus powiedział, że nie będzie już do Pana chodził.)

Ejjj, Kala. Jadę do Ciebie. Do Rodziny i do Ciebie. Do mojego Bytomia.
W Bytomiu na każdej ulicy jest kawałek naszej przyjaźni.

Pamiętasz, że zawsze cciałysmy mieszkać w Krakowie?
Wpadł mi wczoraj w ręce jeden z zeszytów.
Zobacz, co tam napisałam:

A może własnie tutaj, w tym Krakowie,
nareszcie moja przystań?

Może tu się nad robotą pochylę
i wszystko z siebie dam- i krew, i trzewia-
i rozzłocę, i rozspiewam moją biblię,
moją biblię z lipowego drzewa-

i zaszczepię burzliwe serce
w wielkich figur spojrzeniach i ruchach.

K.I.G

2 Comments:

Blogger k.niedzielska said...

Ogromna łezka w oku...!

Tego wszystkiego się tutaj nie da opisać...drobnostek skladających się na tę metafizyczną całość...
Często przeglądam nasze zeszyty i odwiedzam tam stronę... marzeń! Właścwie nieustannie chciałysmy i chcemy jednego..

kochaj!


Jejku jak się cieszę że przyjeżdzasz!!! Będziemy gadać chyba do rana...i tańcować i robić cudne makijaże i popijać dobre wino,a potem? Potem powtorka z rozrywki-ja odwiedzam Ciebiei nasz wymarzony Kraków!

12:42 PM  
Blogger aniii said...

no.
to ja juz jestem
a teraz czekam na ciebie i milke

czekam ja, don niedzwiedz, izzi tez czeka, a nawet kot anki :)

1:51 PM  

Prześlij komentarz

<< Home