::through the looking-glass

sobota, sierpnia 19, 2006

::must-have-it


Robbie Williams rapuje- w old school`owym dresiku- w najnowszym teledysku.
Date my Mom.

Przypomniał mi się cudowny wynalazek lat 90tych.
Adidasy.
Ale nie takie zwykłe adidasy.
Z podswietlanymi podeszwami. Człap, człap. Idziesz a pod nogami migają ci neonowe swiatełka. Muszę je mieć.

Podobnie jak te piękne bransoletki ze skóry i srebra Hermesa.

I sliczną brązową sukienkę z perełkami, która leży pod ladą w Max Marze. I czeka na wypłatę. Na moje urodziny.
Bo brązowa sukienka pasuje do brązowego płaszczyka, a we wrzesniu już będę mogła w nim chodzić. I do cieni Nymphea, które okazały się być tymi jedynymi. I zastąpiły mi dziesiątki kolorów, które zamknęłam na kluczyk w kuferku.
I do Bois Des Îles. Ale to w przyszłosci. Najpierw muszę się zestarzeć.

I do brązowego Xelibri, którego nigdzie nie chcą mi naprawić.

Tymczasem sukienka leży pod ladą a ja siedzę w szarym dresie i koszulce z napisem Award for love. Oglądam so 80`s na VH1 i zastanawiam się, czy to nie jest najwyższy czas, żeby ruszyć się z kanapy. Gdyby nie te hektary, które przeszłysmy dzis w poszukiwaniu przytulnego gniazdka- to byłby prawdziwy dzień lenia!
Na szczęscie czekają nas jeszcze tańce. I iluminacja w Krzysztoforach.

Pół dnia oglądałam z Izzi, co można zrobić z rozsypującym się ogórem.
I przypomniało mi się, że zostało nam raptem kilka miesięcy, żeby zacząć spełniać marzenie Izzi i moje.
Za rok pod domek w Jantarze podjedziemy pięknym ogórem z zatkniętą za maszt flagą piracką.
(Tegoroczne zdjęcia będą dopiero na początku roku akademickiego!)

Historyjka z wywczasu.
Wymysliłysmy- podróż z Jantara na Piaski (bo w Jantarze narozrabiałysmy, trzeba było się ewakuować w mysl zasady- akcja-ewakuacja).
Podróż? Przeprawa!
Z ogromnymi plecakami. Z krabami. Ja z ogromnym latawcem gay friendly.

Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym wejsć z tym wszystkim do PKSu.

Izzi: -Jedzie ogóóór! Łaaap ogóóóra!

(Stoimy na srodku drogi wylotowej, kierunek: Krynica Morska. Smierdzimy niemiłosiernie. Trzydziesci stopni, praży słońce, zero wiatru.)

Ogór się zatrzymuje. W srodku trzech dorosłych (i rosłych) mężczyzn i trzynastoletni chłopak. Wsiadamy?
Oczywiscie, że wsiadamy!

Już w srodku pytamy się, gdzie jadą. Nie wiedzą. Po chwili ustalamy, że podrzucą nas do Krynicy, bo w zasadzie jadą bez celu. Lekko przerażone piszemy Oli smsa: -Powinnysmy odezwać się za godzinę, jakbysmy zaginęły- szukaj ogóra na gdańskich rejestracjach, trzech mężczyzn, sajonara! Przygoda!

Jedziemy z otwartymi drzwiami. Umieramy ze smiechu. Radio gra zdecydowanie za głosno.
Nie wiedziałam, że w bagażniku na plecaku może być tak wygodnie.

Mężczyzna z prawej prawie traci rękę, gdy zatrzaskują się drzwi. Po chwili sytuacja powtarza się z nogą. Ten z lewej krztusi się ze smiechu. Jestesmy naprawdę nienormalnym zestawem- my i oni. Iza w czapce Księżniczki, ja przebrana za żołnierza. Przez moment zastanawiam się, czy mam jeszcze cos wspólnego z Anetą, którą byłam rok temu?

Nie mam.

Wjeżdżamy do Krynicy z prędkoscią 5 km/h. Za nami tworzy się ogromny korek. Brakuje otwieranego dachu, bo prawie tańczymy. Do drzwi wolę się nie zbliżać, dalej są otwarte.

-Przepraszam, gdzie znajdę dziką kaczkę?

-Chłoooopaki! Jestesmy w górach! Tylko gdzie te góry?

(Izz, ten z prawej to chyba idealny kandydat na męża. Dwa crossy w garazu, poczucie humoru jak z Monty Pythona, jeszcze chciał w nas chipsiki wsypać!)

Wsciekli kierowcy wymijają nas, trąbiąc.

-Brakuje nam tylko pirackiej flagi!

Gdybym wiedziała, jakie konsekwencje pociagnie z sobą ta luźna uwaga!
Chyba powinnam nauczyć się trzymać dziób na kłódkę!

-Mam osiem piędziesiąt drobnych. Jak będzie kosztowała więcej to nie kupuję.

Po chwili stoimy na chodniku przy straganie z muszelkami i bursztynami.
Jest! Największa dostępna flaga trzepocze, przyklejona do ogóra tasmą klejącą.

-Kosztowała dziewięć złotych. Pani powiedziała -Bierz pan i idź w cholerę! No to wziąłem.

Jedziemy dalej w swietnych humorach. Do czasu.
Zatrzymuje nas straż graniczna.

Izzz. Jestes w stanie napisać, o co chodziło?

Na Piaski docieramy kolejnym stopem. Z parą nauczycieli.





Za oknami słychać swierszcze.
Tańce u zakonnic.

Spotykamy się Pod Elefantem.