::through the looking-glass

wtorek, sierpnia 22, 2006

::signs

Wczoraj był paskudny dzień.
W nocy ledwo spałam.

Obudziłam się dziesięć po siódmej- kiedy powinnam już czytać spokojnie książkę w tramwaju.
Spóźniłam się do pracy godzinę.

Później z niezapowiedzianą wizytą wpadła regionalna. A ja byłam z góry na dół wysmarowana najnowszym- zachwycającym- makijażem Chanel.

-To ty tutaj dzisiaj rządzisz, Aneta?
-Yhym.

Chyba z tej okazji Seforka postanowiła mi zrobić niespodziankę.

-Wiesz już, że jedziesz do Warszawy? Przygotowywać otwarcie Galerii Krakowskiej?
-Nic mi o tym jeszcze nie wiadomo. A na ile?
-Na tydzień.
-Super! Co będę robić?

Oj, strasznie się ucieszyłam! Siedziba, hotele, rewelacja!
Wieczorne imprezy z Serguszem. Sklepy, spacery, znów nowi ludzie.
I nagle cos mnie tknęło.

-A kiedy mam jechać?
-Jedenastego.
-Jedenastego wrzesnia?

Swietnie. A miałam zupełnie inne plany na dzień moich dwudzestych drugich urodzin.
Chciałam swiętować moje dwie dwójki w gronie przyjaciół i rodziny.
Ale jak tu odmówić pracy w siedzibie?

Dowiedziałam się też, że będę otwierac nową Seforkę nie tylko w Warszawie.
Że przeniosą mnie do Krakowskiej, gdzie będzie calusieńka nowa ekipa.
W ten oto sposób zostałam Ambasadorem.
Wsciekałam się całe popołudnie.

Później było już tylko gorzej.

Nie dotarłam na Kazimierz na spotkanie z drugim reżyserem. Musiałam biec oglądać mieszkania.
Czy kiedys wspominałam że oglądanie mieszkań zostanie moim hobby?
Myliłam się. Oj, jak bardzo się myliłam!

Pierwsze mieszkanie- blisko miasteczka AGH.
Jakos bysmy to przełknęły. Chociaż ambasadorem budynku obok był jakis Królik, Zając czy inny Zwierz.

Tylko do tego mieszkania się nie wchodziło po schodach.
Tam się schodziło.
Za scianą mieszkali własciciele. Z małym dzieckiem.
Mieszkanie kosztowało 1100 zł + opłaty i miesciło się w piwnicy.
To strasznie drogo, nawet jak na Kraków. Za mieszkanie cuchnące stęchlizną- w piwnicy koło miasteczka akademickiego.

Pędem pognałysmy na przystanek autobusowy. 25 minut, jedziemy na drugą stronę Wisły.
Iza widziała zdjęcia mieszkania numer dwa w internecie. Ja nie widziałam, ale uwierzyłam jej na słowo, że to jest nasze wymarzone lokum.
Z takim nastawieniem dojechałysmy czterdziesci pięć minut za wczesnie.
Nie było mi dane obejrzeć tamtego mieszkania.
Bo włascicielka zapomniała powiadomić nas, że zdążyła je już wynająć.
Zapomniała też odebrać telefon.

Chciałam więc publicznie podziekować tamtej pani za smsa, którego wysłała nam godzinę później. I za to, że zmarzłam jak cholera w letnich ciuchach. Za stracone całe popołudnie i za wydane ostatnie pięć złotych.

Tak wsciekłe dawno nie byłysmy!

To oczywiscie jeszcze nie wszystko.
Po powrocie do domu napisałam zjadliwego posta. Skierowanego do ludzi, którzy wynajmują mieszkania.

Chyba lepiej napisać, że mieszkanie to przerobiona piwnica, niż tracić czas swój i innych ludzi?
Lepiej zaznaczyć, że mieszkanie jest KOMPLETNIE umeblowane, bo wtedy ja się tam umawiać nie będę.
Wspomnieć, że Babcia mieszka piętro niżej? Albo wlasciciel z dzieckiem za scianą?
Że okolica to mekka dresiarstwa?
Albo że najbliższy monopolowy- hm, jest, ale gdzies bardzo, bardzo daleko?

Szanujmy czas swój i innych.

Obejrzę jeszcze kilka mieszkań- i napiszę poradnik Jak znaleźć wymarzone mieszkanie, nie popadając przy tym w nerwicę.

Nie mogę odżałować Klinów. To po pierwsze.
Po drugie- obawiam się, ze następnemu włascicielowi zrobię jakąs krzywdę. Albo chociaż powiem cos głupiego. Bo kazde z tych mieszkań ma jakis poważny mankament. A już przez telefon wypytujemy o wszystko, zupełnie wszystko. Czy nie można mimochodem wspomnieć, że to jest piwnica?

Wczoraj dotarłam do połowy posta pod tytułem Do wynajmjących mieszkania.
Padł mi komputer. Oczywiscie nie zapisałam tekstu w drafts. A szkoda, bo tamten tekst miał szanse na Pulitzera. Gdybym jeszcze miała zdjęcia tych wszystkich mieszkań! Ewidentnie, najlepszy reportaż roku.

Nie chcę nic słyszeć o pechu.

Chciałabym za to móc napisać, że się wyspalam.
Nie wyspałam się. Nie mogłam zasnąć drugą noc z rzędu.

Lało jak z cebra.

1 Comments:

Blogger mocarny said...

Ann,w pełni się z Tobą solidaryzuje.

I aż się mam ciarki na myśl że od dzisiaj też zaczynam szukać nowego lokum...a uwierz mi, tutaj są równie ciekawe "rodzynki"

Np. Dumnie nazwany dom, z iloma to sypialniami i ogrodem nawet...szkoda tylko że ogród to łąka, a dom remontowali anglicy (powiedzmy że daleko im do fachowców...i to tych z "Usterki", a po obiekcie biegają insekty...to taki extremalny przypadek domu do wynajęcia)

Uff

Życze nam powodzenia !

12:48 PM  

Prześlij komentarz

<< Home