::through the looking-glass

środa, maja 31, 2006

::one night in palizzi marina


Iz, chyba takim pullmanem jechałysmy do słonecznej Italii swego czasu?
Iz, po co lecieć samolotem, po co zwiedzać Watykan, po co wymachiwać chorągiewką Benedyktowi, jesli można w towarzystwie starych bab spędzić urocze 36 godzin z zakazem używania telefonu komórkowego?
No sama powiedz?

Wieczór w Jaszczurach.
Chyba powinnam podziękować Maryni, bo zaczynałam się już zastanawać- czy to ja jestem nienormalna, czy nienormalni są Marco, Fabio, Angelo, czy może jeszcze ja sobie to wszystko ubzdurałam?
Iz, może nam się przysniła Via Marina, Gianni Sacca i Pino tańczący tango z Meliną? Włoskie reggae i Paulo, który miał autentyczne płetwy zamiast stóp? Żaby, tre getoni, codziennie o tej samej porze jedna granita z panną, jedna bez, trzy te same piosenki. Eros Ramazotti i Vasco Rossi.

Iz, pamiętasz jak zrobłam żabom zestaw dla kretynów, wiesz, z tymi parasolkami, rurkami, kolorowymi gadżetami, jak żaby się cieszyły, a cały bar miał z tego ubaw? Albo jak żaby przywiozły owoce Gianniemu, i okazało się że ten idiota, psychopata (tu sei belissima, force troppo bella per me), że starszy żab to okoliczna szycha z Reggio? Albo jak mi rzucał karteczkę z samochodu- tiiiiii amooooo!

Ti voglio bene ma non ti amo.

Iz, myslisz ze Fabio dalej chodzi w stringach?
Że Sylvia dalej pije drinki- rum, gin, wódka, martini, tutto insieme?
I czy spotyka się z bastardo?



Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że jednak wolę siebie w długich włosach.

poniedziałek, maja 29, 2006

::torcik bezowy

Ann. Opowiedz.

I Ann opowiada. Przy torciku bezowym w Słodkim Wentzlu. Przy lodach i błękitnym niebie. W wietrzną niedzielę.
Z Fertile Ground w głowie, z never enough, Ann z Martem.

Nie wierzę.

Najpierw była Msza. Fantastyczne miejsca w sektorach i worki na smieci za 2.80 zł. Butelka wody mineralnej i zimowa kurtka z futerkiem. Żółto- biała flaga z Benedyktem.
I niedzielny obiad z Izzi i Maciejosem. Ziemniaki, kefir, grochówka. Jak wiesniak prawdziwy.

Ann zasnęła. Jak dziecko. Jak małe, niewyspane po prohibicji dziecko.
Bo nigdzie prohibicja nie wygląda tak, jak na poddaszu na Długiej. Bo Ol miał urodziny.

Ann zaspała. Wpadła pod prysznic i znów- pachnąca snem- pobiegła na dworzec- Kraków Główny.

I wyszło słońce. Naprawdę. Przestało padać.
Mart przywiózł mi pogodę. Mart przywiózł mi mnóstwo ważnych rzeczy. Troszkę siebie w walizeczce na kółkach.

Mart zabrał mnie na randkę. Yhym. Na lody i na spacer, na Planty. Na dwie godziny.

Mart powiedział mi dużo ważnych rzeczy- dużo miłych i troszkę smutnych. A ja cały czas jestem zła, zła, zła na siebie, wsciekła. I Mart wie- dlaczego?

Dwie godziny to mało.
Przypomniało mi się, jak zgubiłes kluczyki do samochodu w Biedronce. Nie, w Żabce. W Lany Poniedziałek, w Katowicach.
Obiecasz, że już zawsze będziemy mieli takie szczęscie?

Bo kluczyki się znalazły w nam tylko znany, magiczny sposób.
I jedlismy lizaki z Oscarsixem i Nataszą. No, my jedlismy, oni mówili.



Mart.
Duplo to są oszukańcze batoniki.
Bo znów mi się powtarza ten piłkarz, co to już mam dwóch takich na komputerze.
Bo nie ma Duplo z Legią.

Mart.
Wiesz, że zrezygnowałes z Gabriela?

Pamiętałes o Wyborczej?

piątek, maja 26, 2006

::zodiac sign

::A ja wolę moją Mamę
::co ma włosy jak atrament
::złote oczy jak mój mis
::może się usmiechnie dzis.

::freestylers

Nie więcie za to że wdali się w kłotnie z jednym z członków Take That :
>"Tak, działo się coś takiego jak byliśmy
>w Ameryce" - przyznaje Matt Cantor, połowa składu
>producenckiego. "Ale byłem bardzo wkurzony i
>dokładnie nie pamietam " -dodaje. "Nie martw się !
>" śmieje się Aston Harvey "Pamiętam to
>dokładnie - wyszedłeś zataczając >się na zewnątrz i powiedziałeś:
>właśnie nazwałem Robiego Williamsa
>ciotą..."

2 czerwca.
A dzis birthday-piżama party, Babilon Zoo, Prodigy, Barry White.

wtorek, maja 23, 2006

::złote rybki. 12 zł/kg

::It's amazing what a boy can say
::I cannot stop myself
::Seems I love you more than yesterday
::Love you and no one else


Why do I need you so?

Mart.

::This guy was meant for me::And I was meant for him::This guy was dreamt for me:and I was dreamt for him::this guy has danced for me::and I have danced for him::this guy has cried for me::and I have cried for him::many miles many roads I have traveled::fallen down on the way::many hearts many years have unraveled::leading up to today::this guy has prayed for me::and I have prayed for him::this guy was made for me::and I was made for him::many miles many roads I have traveled::fallen down on the way::many hearts many years have unraveled::leading up to today::I have no regrets::there's nothing to forget::all the pain was worth it::not running from the past::I tried to do what's best::I know that I deserve it::many miles many roads I have traveled::fallen down on the way::many hearts many years have unraveled::leading up to today::

Mart. Madonna.
Foksal.

::4 liceum ogólnokształcące. kolorowy sen.

http://muzyka.onet.pl/0,1320209,newsy.html
Nie wierzę.

http://muzyka.onet.pl/10172,67236,recenzje.html
W to natomiast jak najbardziej.

http://muzyka.onet.pl/0,1319950,newsy.html
Szlag mnie trafia. I Izzi i Olly też.



JEDEN WIELKI KIT
Pisali kiedys w Fakcie ze Gosia poszukuje chlopaka podaji mail,wiec postanowilem napisac, i w kazdym mailu w ktorym sie wymienialismy pisala mi o tym abym kupil jej nowa plyte bo w slowach ktore spiewa jest zawarta jej osobowosc, uwazam ze to jeden wielki kit,chcac zwiekszyc swoja sprzedaz plyty namawia ludzi do ich zakupu!!!
~Wsciekly, 07.05.2006 14:17


poniedziałek, maja 22, 2006

::all night long

Love-actually.

Nie znoszę komedii romantycznych.
Nie znoszę dzisiejszego dnia.

Uciekających pociągów. Zapomnianych kart kredytowych.
Nieszczęsliwych zbiegów okolicznosci.

Nieszczęsliwych wypadków.
Gmaila.

Prawie-siedzialam w pociągu. Wrócilam z peronu, wrócilam nad Wislę.

Iz, ja ciebie i Maciejosa zabiję za ten film!
Za ten cieply, cholernie romantyczny film, oglądany z wami w szlafroku i w cieplych skarpetach z serduszkiem.
Za lezki.

Od tego są przyjaciele.

Od tego jest milosć, żeby sluchac soundtracka z Love actually będąc przytulonym. Na kanapie. I nie obejrzeć filmu do końca. Zostawić włączoną płytę. I zapalone swieczki.



Obudzić się w południe, na wykwintne sniadanie.

sobota, maja 20, 2006

::holidays



1/2 Freestylers`ów.
I to prawie pod moim domem. Czytać i przyjeżdżać:
http://www.kr-nightlife.pl/index.php?symbol=wyd.htm&id=7348



http://www.hiphopkemp.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=46&Itemid=41

najdę chętnego?
Ktos reflektuje?
aFu?

Guru nie przegapię!
One Self już slyszalam, ale z chęcią jeszcze kilka raz poslucham.

aFu?
Bytom?



Festiwal Nowa Muzyka.

Jeszcze jedno. Tylko 1000 biletów na Krusha.

http://www.festiwal.nowamuzyka.pl/

Bilety na Ticketpro. Aniii już swój ma.

::surfing on a rocket

http://www.intairnet.org/

Teledyski- mistrzowskie.

::every breath you take

Poczul zmęczenie. Pragnąl znaleźć się wreszcie w chlodnym wnętrzu mieszkania.

Odstręczala go jednak czekająca tam pustka. Nie mial nikogo, kto móglby ją wypelnić. Po co spieszyć się gdzies, gdzie będzie sam? telefon raz na tydzień i jedno spotkanie w miesiącu. Z uplywem lat nawet sciany nasiąknęly nieobecnoscią Emmy. Samotnosć piętrzla się jak sterty starych gazet, poczucie winy gromadzilo się w zlewie i pod dywanem, pustka wyzierala pomiędzy puszek z zupami, które rozstawial rzadko, żeby szafki wydawaly się pelniejsze. W taki sm sposób traktowal lodówkę i cale swje życie. Rygorystycznie przestrzegal zasady, żeby nie gromadzić niczego ponad miarę. Nawyżki budzily mysl o tej drugiej osobie, której nie bylo. Jakas częsć Emmy pozostala w nim na zawsze i nauczyl się tym kontentować. Ale kiedy szorowal kuchenkę, myl lodówkę lub kredens, nigdy nie udawalo mu się zetrzeć nalotu samotnosci i winy.


Ponadto znów korcilo go, żeby przejrzeć sare listy Emmy. Chcial uniknąć bólu, jaki mu sprawialy. Czytal je już tyle razy, że cala przyjemnosć zwietrzala. Czasami przez cala noc wpatrywal się w jej jedyne zdjęcie; wyjmowal je z ramki i wodzil po nim koniuszkami palców. Brzegi zdjęcia luszczyly się, zaczynaly pękać, soczysty ognis swiatlocień rozplywal się już w bladym niebycie. Wkrótce obraz aniknie calkiem, pozostanie tylko wymięty kartonik i slady palców.


Oczywiscie w cągu minionych dziesięcioleci Manfred widzial nóstwo kobiet, które przypominaly mu jego zniweczoną milosć. Rzadko jednak podobieństwo bylo tak ludzące. Zakręcilo mu się w glowie od gwaltownego naplywu wspomnień. Powrócily wypchnięte ze swiadmosci miejsca i zdarzenia. Z aglym bolem zrozumial, ile Emmy utopil w niepamięci- takiej samej, w jakiej dziewczyna straci swą mlodosć. Być może w kalekich wspomnieniach siedzącego teraz obok niej mlodzieńca.

::googletalk

martin.harmony: hmm... a wlasnie pisalem cos o przytachaniu cegly i odbudowaniu tego wszystkiego
dbrnc

ja: jakiej cegly?


Użytkownik martin.harmony nie otrzymał tego czatu.

::sos

Izzie: -Kocham piniądz. Piniądz kocha procenty. To oznacza, że i ja kocham procenty.


Idealna mama?
Żona?
Kochanka?

::na wspólnej

Izzi (rozwalona na kanapie, z pilotem do tv): -Dziecka mi się chce! Zachcialo mi się dziecka!
Przewijać, kąpać, ubierać.



Iz?

::neverending story

Do-the-bambi.

Slodki wermut.
Bieg po Rynku w poszukiwaniu otwartego sklepu. Sklepu, w którym można kupić Milkę Love. Czekoladę z serduszkiem.

::Let there be love
::Everlasting
::And it will live eternally
::Will we receive without ever asking?
::I’m just curious


Ann kladzie Milkę na konsoli.
Mart się nie usmiecha.
Ann patrzy pytająco.
Mart wyciąga z case`a na kólkach pudelko Duplo.
Durna Ann mysli, że teraz będzie wszystko dobrze, poleci Fertile Ground, Lisa Shaw, Forever More.
Nie jest. Mart puszcza Daft Punk. Po co więc bylo to Duplo? I tak nie starczyloby naklejek na calą klapkę w komputerze.

Zmyję więc dzis koralowy lakier z paznokci. I bardzo dokladnie zdrapię trzy naklejki z pilkarzami z mojego komputera. Nie nakleję nic innego, a bez nakejek to będzie najsmutniejszy komputer swiata.
I pójdę na Woody`ego Allena.
I pojadę na rowerze na skalki Twardowskiego.

Leci Daft Punk. Ann, Mart, Mart-ini. Mart-ani.
Izzie ucieka do Macieja.

(Noc Muzeów 2006. Izzi i Ann w Starym. Maciej w uniformie slużbowym.
-Dolączcie do wycieczki. Szybko! Schowaj tego batona, moja szefowa idzie!
Izzi i Ann szybciutko wtapiają się w wycieczkę, po czym uciekają wyjsciem przeciwpożarowym. Iz chowa Maćka Toffi i Snickersa XXXXL do torebki.)

Później jest jeszcze gorzej. Duplo zostaje na konsoli. Ann wraca do domu. Sama.

Bo padal deszcz. Bo mialam się obudzć kolo ciebie. Bo nie miales wracać do Warszawy.
Bo zostawiles mi klucze, czekoladę i Narnię. Niebieskie plyty- mart&ann_tunes. Kilka biletów z metra.

Powinnam byla podarować Ci Mikę Happy.




another day
just believe

piątek, maja 19, 2006

::sabato serra

aFu!
Tańce? Hmm?

http://www.bibainfo.pl/forum/viewtopic.php?t=17405&start=0

::google earth






Da Gianni. Gianni e Luigi Sacca. Isa, Anita.
Ragazzi.
L`estate 2006.

::all day long

Ann (przed lustrem): -Ta woda mi nie sluży.
Mart: -Warszawska jest lepsza.


Mart:-Gdyby rower byl jedynym srodkiem transportu, przyjchalabys do mnie?
Ann: -Musialabym mieć bardzo luksusowy rower. Z fryzjerem i manikirzystką.
Mart: -W ten sposób mnie nie rozkochasz.
Ann: -Myslalam, że już cię rozkochalam.
Mart: -Ale to trzeba codziennie na nowo.

Mart marudzi, leżąc w wannie. Bo w Warszawie nie ma wanny. I co z tego, że prysznic Marta jest dwa razy większy niż nasz?
Mart marudzi, bo wlasnie odrzucil propozycję audycji w Radio Bis. I nie pomyslal o tym, żeby wykorzystać choć częsć pieniędzy z abonamentu R-Tv na nasze niecne cele.

Brrrr! Wylaź już z tej wanny!
Idziemy na rower.

::la la land



Iza Maciejowska do mnie
Więcej opcji 13:33 (1 minutę temu)

wchodzisz, podchodzic do tego przerażonego młodego chłopca, mówisz, że jest recepta na nazwisko maciejewska, i on ci wydaje antykoncepcję z uśmiechem mówiąc 42,30 zł, dzięki temu masz bezpieczny, całomiesięczny pakiet fizycznej miłości



trasadoapteki.bmp


izzi 13:48:58
a naprzeciwko jest budka z najpyszniejszymi frytasami na świecie, 10 deko 1,7zł, w brązowych torebkach...mmmm.........chyba je dzisiaj zakupię też

::dove vai?

aniii 13:16:13

gdzie te tabletki mam kupic?

izzi 13:19:43

jezu...

izzi 13:19:45

nba klepaczu

izzi 13:19:54

hm...jakby XCi to wytłumaczyć

izzi 13:20:00

jak idziesz prosto

izzi 13:20:08

I I

izzi 13:20:16

masz skrzyżowanie

izzi 13:20:33

---I I----

izzi 13:20:38

do góry się posuwasz

izzi 13:20:50

przechodzisz jedne światła

izzi 13:20:50

wyspa

izzi 13:21:05

drugie światła

izzi 13:21:07

chyuj

izzi 13:21:15

buda z frytkami wiesz gdzie jest

aniii 13:27:58

ales mi plan naryswala

izzi 13:28:47

czekaj narysuje Ci w p[aincie i wyślę to se drukniesz

czwartek, maja 18, 2006

::days of wine and roses

Gdziekoliek przejdzie rozpacz, pozostaje mniej, niżby się czlowiek spodziewal.
Cienki osad żalu, ogryzione resztki po biesiadzie uczuć. Żal zredukowal jego życie do nagich, skąpych częsci skladowych.
Manfred oddychal, jadl, spal i rozpaczal. Czas skażony byl zgnilym odorem przeszlosci. Jego swiat skladal się ze znużenia. Drzewa gubily liscie, a przyplywy byly leniwe i mętne. Nawet slońce przykrylo się warstwą pylu.


Wilson, Autopsja.

::songs of faith and devotion

Ciemne okna na Dlugiej.
Kartka na lóżku, oparta o Rzeczy pospolite.
Podpisana- twój Mart.
Kilka post scriptum- i każdy jak mala szpileczka. Ostry.
Ann, co ty wyczyniasz?

Mart w Kielcach. Moj telefon w pracy. W szafce. Calkiem możliwe, że nie będzie mial zasięgu przez następne dwa dni. I dobrze.

Mart.
Jutrzejsze sniadanie bedzie naszym ostatnim?

środa, maja 17, 2006

::la luna, la spiaggia, il mare







Izzi, rower i papieros sul muretto.
Później kilka piw XXL i slodkie bacci z Giannim Sacca. Scrivi mi un sms.

Czas się chędożyć, czas pakować zwiewne sukienki, pić sok z karotką, bo będziemy się opalać!

Wypijemy caffe freddo con la panna (precz z odchudzaniem!). Porozmawiamy o polityce z Davide Fontana. Poderwiemy Luigiego. A ja osobiscie odnajdę
Marco-Roma. Odnajdę i zalatwię, nie wiem jeszcze, jak, ale a pewno na amen!



Palizzi Marina.
Jedyne takie wakacje.

poniedziałek, maja 15, 2006

::joyee

Mart.
Zapomnialam od ciebie szczoteczki do zębów.
Czy to oznacza że się powoli wprowadzam?

::cafe del mar

No i palę Winstony, spię w drogic hotelach.
Jadę Inter City pachnącym konwaliami, wracam do pokoju, w którym konwalie będą staly kolo lóżka, aż do srody.
W srodę przyjedzie Mart.

To dziwne, że znów zaczęlam pisać. Z Overnight Sensation w sluchawkach.
Od pewnego czasu noszę w torebce stary grafik i olówek z Wiednia- prezent.
Mart- może kupisz mi notesik? Taki mały, torebkowy, poręczny? Żeby nic mi z głowy nie uciekało, nic, co moglabym chcieć napisać?

Kiedys opanowałam do perfekcji sztukę malowania czajniczków. Tak, malowałam je pasjami. Na marginesach licealnych zeszytów. Z fizyki, chemii. I z polskiego.
I nie myslalam, że jeszcze kiedykolwiek naszkicuję jakis czajniczek.

Rzeczy pospolite przy nocnej lampce.

I ludzie pospolici, a wsród nich moja Perełka, najukochansza Dziewczynka pod Słońcem.




Mart.
Twoje 29te urodziny będą najwspanialszymi urodzinami, jakie miałes. Trydziestka!
Słowo, pobiję tego urodzinowego seta z Inkubatora. Ze Sto Lat spiewaym przez jakąs setkę osób.
Wystarczy, jak Anniołek będzie wrzeszczał sam?


Cafe Del Mar. Wakacje, Mart i Ann?
Czy Ty w to wierzysz?

Mam nadzieję że ten urlop to nie jest sen?

::funky&fresh

Mikolaj, Zuzia, Lucja i Stefka.
W takiej kolejnosci.

Jesli za trzy lata chcę mieć w kuchni taką wesolą gromadkę, chyba powinnam już zaczynać?

Hm?

niedziela, maja 14, 2006

::w i s h e s

I can`t eat I can`t sleep anymore

Mart.
Mart siedzi przy komputerze z dwoma monitorami. Korzystam z chwili nieuwagi. Nieuwagi Marta oczywiscie.

Już jest szósta. Ostatnie nasze godziny. I wish I didn`t miss you anymore. Ja sie z Toba nie pozegnam. Nie i koniec.

Nie wsiąde do pociągu. I nie spakuję ani piżamki, ani szczoteczki do zębów.

Mart.
Przegadane godziny. Przetańczone piosenki. Szalone wygibasy na srodku pokoju. Plyta, którą mi wlasnie nagrywasz. Siedzisz obok i nie wiesz, że Twoja Ann wlasnie dziękuje ci za ten weekend. Weekend z litrami soku grapefruitowego, ze swieczkami z Lublina, salatą, rzodkiewką, kolejnym wyrafinowanym sniadaniem. Z Tobą od jedenastej wieczorem przedwczoraj do dwudziestej dzisiaj.

Z przemyconym na Foksal Fertile Ground. Obiecaj, że już nigdy tego tam nie zagrasz? Obiecujesz?
Albo ze zagrasz, razem z naszym Forever More, ale tylko wtedy, gdy bede stala gdzies obok konsoli, i gdy przyjdziesz do mnie, przytulisz, zatańczysz. Hm?

Zajmiesz sie jukką, prawda? Bo ten kwiatek w jakis sposób jest mi bliski.

-Problem jest taki, że trudno cię czyms zaskoczyc. Ciekawe, czy znasz tę piosenke? Jest strasznie smutna.

Mart-Mąż w lnianych spodniach. Mart nieogolony, klujący. Czuly i tylko mój.

A wishes?

Morze. W czerwcu jedziemy nad morze. Tak!
Maleńki domek na Mazurach, lódka. Mart, obiecales mi żagle!
Tona ptasiego mleczka kolo lóżka. I sklep calodobowy piętro niżej.
Tuje na tarasie.
To cudo, które wpina się do komputera, zapomnialam jak się nazywa, ale wiesz, żeby nie trzeba bylo podpinać kabelka do glosnikow. I wybierać piosenki nie wstając z lóżka. I sluchać przez te Twoje rewelacyjne glosniki (ha!). Aaaaa, a może można kupić pilota do ibooka?

Uaaa! Kimblee! Mart jest muzycznym geniuszem. Mart i ulubione piosenki Ann.

You`re always there
when I close my eyes


To będzie cudowna plyta. I dopisze ją do moich wishes.
Dalej:
Ann, rower, Mart, beachcriuser. I znów morze.
Walizeczka na kólkach. Używana tylko w jedną stronę- taki one way ticket.
Jeż. Ale nie mogę mowić przy Marcie o jeżu, ciiiiii. Cichutko.
A, i żólta torebka.
I ladowarka do mojego komputera!
Conajmniej sto darmowych godzin i miliard smsów do Marta. Bo nie wystarcza mi drugi numer. Ten tajny. Bo rachunki telefoniczne sa zabójcze.

Myslisz, że kiedys dokonczymy ten Swiat dysku? I czy jakikolwiek film obejrzymy od poczatku do końca?

4308 piosenek. Plus plyty.
I jest przystojny. I mnie pociąga!
Caly Mart.

Wyciąga mnie z lazienki, bo burza. Sprawia, że w pieć minut zbieram sie z lozka prosto na tance. Spiewa po cichutku. Ratuje przed bandziorami z Legii. Chodzi do sklepu srednio piec razy dziennie, i wraca z mnostwem pysznych rzeczy. I spija mnie krupnikiem. Slodkim, slodkim krupnikiem, choc sam nie potrafi ustac spokojnie po jednym long island. Polubil prasowanie.
I zostawiam mu okropny balagan w mieszkaniu.

Mart.
Przypomnial mi sie wlasnie sms od Ciebie.
Pamietasz, ten o wieszaku na moj szlafroczek. No to zacznij zbierac szafki do lazienki- na moje badziewia. Na kolorowe lakiery do pazurow, na kolorowe i pachnace flakoniki. Bo one sie pojawia w Twojej lazience, jak tylko Piosenka pojawi sie w kinach.

A wraz z tym wszystkim pojawie sie ja, Zamieszanie, Czulosc, Lenistwo.

::wiiiiiislaaaa kraaaakow!!!

Ewentualnie POOOOLOOONIA BYYYTOMMM!!!!!!!!


Foksal 19, 13.05.06

Ann zapatrzona w swojego chlopaka, grajacego najwieksze hity z radia eska. Z Madonna wlacznie.

Ann:

Mart: -Nie, nie mam Madonny. Nie, nie puszcze Madonny. Bo slyszysz ja codziennie w radio dziesiec razy na godzine. Conajmniej.

Dwa usmiechy od Ann.
I cala sala tanczy przy madonnie.

Jeny, mam najkochanszego chlopaka pod sloncem. :*

Time goes by so slowly :)))

Mart:

Pan X: - Do you know who I am?

Mart (po 1 long island- to wiele tlumaczy): - Yeap, I know you, you used to piss me off for the last two weeks asking about cheesy music.

Pan X: - No, I`ve just landed in Warsaw. Anyway, question is, do you know is there any chance to get cox in here?

...

Pan X: - It was pleasure to meet you. My name`s Pete Tong...

________________

Magiczna godzina z Ann. Cudowne dzwieki Moloko, Lisa Shaw, Fertile Ground i...

Ann:

Udalo mi sie wygonic Marta, no to moge wreszcie szczerze wszysko i dokladnie opisac. Po pierwsze, ten mezczyzna wyraznie podrywal mojego chlopaka. No bo jaki podchmielony czterdziestolatek obiecuje takiemu przystojniakowi jak Mart miedzynarodowa kariere? Hm?

No, panie Tong, lapska precz od Marta, Ann stoi obok i wszystko widzi!


I dalej:
Kobiety. Miliony, miliardy kobiet, a wszystkie tylko patrza jakby mi tu chlopaka podkrasc. A ze do Dj'a trzeba miec pretekst, niech to bedzie Madonna. Czyli:

-Masz Madonne?
Albo?
-A moze zagralbys Madonne?
Ewentualnie:
-Madonna ostatnio nagrala taka fajna piosenke, masz moze?

Ann:
Spadajcie wy wszyscy z ta Madonna. Ann i Mart, magiczna godzina, never enough.

I zeby nie bylo za prosto, nie mozna zagrac naszej piosenki, schowac plyt do walizki na kolkach (za te walizke zaraz dostane ochrzan:P) i pojechac do domu.

Uwaga:
Ann byla swiecie przekonana, ze Legia wygrala mecz. Dopiero teraz Mart uswiadomil mnie, jak bardzo sie mylilam.

Czyli trzeba byc szczesciarzem, zeby mimo przegranego meczu Legii moc ogladac polnagich pilkarzy tanczacych do martowych klimatow muzycznych. I tak wiem, ze mi nie uwierzycie, i tak wiem, ze niejedna z kolezanek wprost peknie z zazdrosci, jak powiem, ze moj chlopak trzymal cala druzyne w szachu, bo cala druzyna, chodzacy testosteron, wszyscy absolutnie, lacznie z wielorybami i szefostwem, poskakiwali w nadziei, ze nastepnym kawalkiem z martowej plytoteki beda Czarne Oczy. Albo We Are The Champions. W najgorszym wypadku Madonna. Z dzieciatkiem :)

Dodam jeszcze, ze chlopakom z Legii tak swietnie sie tanczylo, ze postanowili sciagnac koszule krepujace ich ruchy. A Ann miala swoj maly wieczorek panienski, z kilkunastoma legionistami bez koszul, w pewnym momencie nawet prawie bez spodni. Odrazajace.

Mart:

A Ann stracila jedyna i niepowtarzalna okazje na uroczy taniec z Offsajdem Dagabarra, bo... niestety nie umie po angielsku... Trzeba sie uczyc jezykow, kochanie...


A teraz po(d)rywam mojego chlopaka, slodkiego od ptasiego mleczka, porywam i juz nie oddam przez nastepne pare godzin.

PS:

Leeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeegiaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!


Ann:
Psinco, WIIIISLAAAAA KRRRRRRRAKOOOOW!
Ide pacnac Marta poduszka w leb!

Wislaaaaa !

sobota, maja 13, 2006

::let's come together::right now::oh yeah::in a sweet harmony::

Ann:

Mart przytula swoje cieplutkie stópki do moich, zimnych.

Podtyka mi pod nos wspaniale pachnacą puszkę z herbatą.

Leżymy na czarnej kanapie, przytuleni.
Pisze tego posta od dziesięciu minut, co chwilę naciskając delete.

Mart!
Po prostu nie potrafię powiedziec Ci, jak bardzo mnie zaskakujesz każdego dnia. Zwaszcza takiego, jak dzisiaj. Naszego wspolnego dnia.

Lubie Twoje warszawskie mieszkanie. Lubie, jak puszczasz te wszystkie cudowne piosenki, krzatasz sie po kuchni. I robisz mi wyrafinowane sniadania.

Lubie, jak wysiadam z wypchana torba z pociagu, i pierwsza wypatruje cie na peronie.

Mart:

To byla cudowna noc. Ann plasajaca na parkiecie, przytulajaca sie do mnie na konsoli, podrywajaca obcych facetow (!). Ja Ci dam!!

Pojedynek Dj` ow: Mart vs Ellis- wynik nieznany.

Pojedynek na zasypianie w kluczowym momencie: Ann vs Mart- 2:1

Powrot metrem o 7 rano, w romantycznym uscisku, z czulymi slowkami.

Haddaway "What Is Love" (Manieczki Mix?)- czy moze byc cos straszniejszego na pobudke? Tak, moze... Telefon Ann... Zawodowy niszczyciel klimatu :)

Dostalem od Ann prezent. Najcudowniejszy, jaki mozna sobie wyobrazic. Dostalem... Ann. Czasem radosna, czasem smutna. Czasem mila, czasem nieznosna. Ale zakochana. Prawda Ann?

Nie moge oderwac od Ciebie wzroku. Podziwiam Cie ukradkiem, podgladajac kazdy Twoj ruch. Kazdy gest. Kazde slowo. Moze wlasnie dlatego czasem mnie tak bardzo boli, jak palniesz cos glupiego. Ale tez wlasnie dlatego sprawiasz mi tyle radosci wszystkimi tymi cudownymi slowami, ktorymi zasypujesz mnie kazdego dnia.

Nie mialem okazji Ci jeszcze podziekowac za to, ze jestes ze mna. I ciezko znalezc mi odpowiednie slowa, ktorymi moglbym przekazac, jak bardzo jestem CI wdzieczny za wszystko.

Moja Cudowna Perelka :*

Ann:
(wykapana&zasypana calusami)

Prysznic. Herbata.
I Mart czekajacy w lozku. Dochodzi szesnasta. Swieci slonce.
Perfect day.

Moj chlopak zagral wczoraj fantastycznego seta. Do siodmej rano.
W polowie zrezygnowalam z obcasow na rzecz ulubionych balerinek.
A Charles jest genialnym tancerzem.

(Ooo, Mart odkleil sie od drugiego komputera i pocalowal mnie w stope. Pollezy obok i czyta Martowy Zeszyt.)

Czy uwazasz, ze skoro poznalismy sie 13 w piatek, to jest zla wrozba dla nas?
Dzien przed Walentynkami!

I teraz uwaga!
Ann&Mart pod koldra.

Mart: Zdejm kapelusz.
Ann: Nigdy! Nie zdejme kapelusza.

Tona smiechu. I czerwona poduszka w leb.
Bo lubie, kiedy jestesmy razem. I lubie smiac sie z toba. A najbardziej ze wszystkiego podoba mi sie twoj usmiech.

Wiec nie mow mi, ze jestes dla mnie tylko usmiechnietym chlopakiem ze zdjecia. Nie mow, bo jestes moim chlopakiem, fakt, najlepiej, zebys byl usmiechnietym. Zawsze.

(Mart zeskoczyl z kanapy jak oparzony. Ooooo, juz wiem, co wlaczyl! Uau!)

Teraz pojdziemy na spacer. Mart, Ann, slonce, moze lody?
Jesli pozwolisz, zostane w Twoim salonie do niedzieli?
Zobaczymy nowego Allena?
I Alicje w krainie czarow. Bo kupilam do naszej kolekcji. A Mart sie chyba troszke zdenerwowal, bo ubieglam go z tym filmem.

Mart:

Zanim zamkniemy tego posta, chcialem jeszcze podziekowac Bananowi za spontaniczna akcje z saxem. You`re the man! I jeszcze wszystkim moim przyjaciolom i znajomym, ktorzy wczoraj pojawili sie w klubo i dopingowali swojego ulubionego DJ`a :D

Ann:

I czemu to nie ja wpadlam na pomysl z koszulka z napisem Martin Harmony?
Albo:
(jeszcze lepiej):

ANN HARMONY :)

No ale wszystko przede mna. Nie, Mart?
Przed nami.

piątek, maja 12, 2006

::pancakes

Tak.
Wstajesz rano, idziesz na Kleparz, kupujesz szpinak.
W końcu od kilku dni codziennie czeka na ciebie pyszny obiad uwarzony przez Izzi.
I nie królik.

Wróć: wstajesz rano, robisz zakupy, wyciągasz mikser.
Rozbijasz jajka, dodajesz mleko, mąkę, sól, cukier, trochę wody mineralnej, wszystko roztrzepujesz z odrobinką oliwy z oliwek. Przez dwadziescia minut stoisz nad patelnią i smażysz nalesniki. Z ciasta o konsystencji ideanego miodu.

Cieniutko kroisz, w niteczki.
Zapiekasz ze szpinakiem, sosem z sera mozarella i pomidorem.
Brakuje tartego sera, ale nie chce ci się znów wystawać w Kefirku.
Więc przykrywasz szczelnie i zostawiasz Izzi pyszny obiad na palniku, tylko do odgrzania.

Dzień później:


izzi
8:51:21
a ja za dużo wody dolałąm potem i rogotowałam makaron
aniii
8:51:33
jaki makaron?
izzi
8:52:28
no ten w szpinaku
aniii
8:52:39
to byl nalesnikkkkkkkkkkk
izzi
8:52:58
cooo?
aniii
8:53:05
noooooooo
izzi
8:53:10
myślałem, ze to makaron
izzi
8:53:22
o fuj to co ja narobiłam
aniii
8:53:23
gnooooooooooooojuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
izzi
8:53:25
zalałam wodą naleśnika
aniii
8:53:38
co za wariat!
aniii
8:53:44
gnoooooooooooooooooooooooooojuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
izzi
8:53:51
no co
izzi
8:53:52
ale dobre było
izzi
8:53:57
smakowało jak pasta
aniii
8:54:26
juz ci nic nie uwarze w zyciu
aniii
8:54:27
naprawde
izzi
8:54:41
ale pyszne było
aniii
8:54:42
smazylam pol dnia nalesniki
aniii
8:54:50
zrobilam sos z mozarelli
aniii
8:55:04
a jak przyszlam zastanawialam sie co z tym sie stalo ze jest taka woda
aniii
8:55:11
ale zzarlem, bom byl glodny
aniii
8:55:30
albo nastepnym razem jak ci bede gotowac to zostawie instrukcje obslugi
izzi
8:56:57
hehehe
izzi
8:57:00
ej ale dobre było

Czyli Wpadka z Nalesnikami na Długiej Częsć II.
Nigdy-więcej-nalesników.

Kala, pamiętasz oddychającego nalesnika na Gwareckiej?

::it could be sweet

::::I don't want to hurt you::for no reason have I but fear::and I ain't guilty of the crimes you accuse me of::but I'm guilty of fear::I'm sorry to remind you::but I'm scared of what we're creating::this life ain't fair::you don't get something for nothing, turn now::mmm::gotta try a little harder::it could be sweet::like a long forgotten dream::and we don't need them to cast the fate we have::love don't always shine thru::cos I don't wanna lose::what we had last time your leaving this life ain't fair::you don't get something for nothing, turn now::mmm::gotta try a little harder::it could be sweet::but the thoughts we try to deny::take a toll upon our lives::we struggle on in depths of pride::tangled up in single minds::cos I don't wanna lose::what we had last time your leaving this life ain't fair::you don't get something for nothing::turn back::mmm::gotta try a little harder::cos I don't wanna lose::what we had last time your leaving this life ain't fair::you don't get something for nothing, turn back::mmm::gotta try a little harder::it could be sweet::::

czwartek, maja 11, 2006

::teardrop

Jestem Przemek, jestem z Chełmna, mam 18 lat. Chciałbym się wypowiedzieć na temat mojej idealnej kobiety.

A ja jestem Ann, mieszkam w Krakowie, mam prawie 22 lata. Siedzę w pokoju, słucham martowego Fertile Ground, zapisuję fioletowym atramentem kolejne kartki Martowego Zeszytu. Zeszytu, który Mart miał dostać jutro. Na dworcu w Warszawie, albo w czerwonej kuchni, albo na tarasie, albo w Klubokawiarni.
Ale miał dostać.
Wtulam się w swój żółty szlafrok i chcę się wypowiedzieć na temat mojego idealnego chłopaka.

Mart, lat 29, zajęty (przeze mnie). Przystojny, utalentowany, mój.
Czuły, strasznie romantyczny, troskliwy. Cudwnie odgarnia włosy z czoła. Przytula.
Wynajduje najpiękniejsze piosenki, podłącza głosniki i kładzie się obok.
Zna milion filmów, o których nawet nie słyszałam.
I uwielbiam jego usmiech.

Nie lubi moich fochów. Nie lubi, jak się złoszczę.
Czasami też czuje się samotny. Wtedy powino się być obok, a nie uciekać- to już wiem.
Załamuje ręce, bo czasem bywam gnojkiem. Niczym najgorszy z mężczyzn. I to też wiem.
Mój Mart dzwoni, próbuje wyjasnić, czeka.
Jest cierpliwy.

A teraz... Teraz mój Mart przyczłapie do mnie, no szybciutko, Mart?
Przyczłapie do mnie, położy mi ręce na ramionach. Przytuli.

Jutro odbierze mnie z dworca.
I dokładnie o tej porze będę się do niego łasić i przymilać.

Mart?

środa, maja 10, 2006

::dream on

Od przyszłego miesiąca smaruję stopy Secret de vie.
860 zł.

Aniii- sprzedawcą roku. Re-we-la-cja!

Ach, dzis pękam z dumy.

wtorek, maja 09, 2006

::sei tu

http://www.pauza.pl/

Miesiąc fotograii w Krakowie.
Absolutnie trzeba zobaczyć rosyjski cyrk.

::lisbon story

aniii
10:37:36
za 4 miesiace mam urodzinki
alexHarmony
10:37:52
hmm
alexHarmony
10:38:12
twoj chlopak umiera, ale zapyta...
alexHarmony
10:38:21
co chcesz na urodzinki? poza lizbona?
aniii
10:38:25
niech nie umiera
aniii
10:38:28
ciebie
aniii
10:38:37
dostane?
alexHarmony
10:39:08
mnie juz masz
aniii
10:39:16
mam?
alexHarmony
10:39:17
ale moge sie z tej okazji ladnie zapakowac
aniii
10:39:21
to chce jeszcze jednego
alexHarmony
10:40:01
chcesz miec 2 chlopakow?
alexHarmony
10:40:03
aniii
10:40:09
mhm, dwoch martow
aniii
10:40:17
jedngo w krakowie, drugiego w warszawie
alexHarmony
10:40:38
nie nie nie- mart jest tylko jeden

poniedziałek, maja 08, 2006

::samo wpada do siatki

I naprawdę chcecie wiedzieć, jak mi tu jest?

Jak mi tu jest?

Opowiem wam jeden dzień. Bo nic tak nie pachnie, jak Kraków bardzo wczesnym rankiem. Wilgotny Kraków, Kraków zroszony wodą, czysciutki. Siódma rano na Plantach, tramwaj o dziewiątej. Naprawdę, naprawdę, nic tak nie pachnie.

Jak moje mysli. Wspomnienia. Zielona torba z rafii, w torbie zakupy z Kleparza. Banany, będzie koktajl bananowy. Rzodkiewka, ogórek, pasta z makreli- do kanapek. Bo aniii lubi gotować. Aniii lubi bawić się w dom, to wiemy już z poprzdniego mieszkania. Bo aniii chciała tam mieć swój kącik.

Aniii ma swój kącik. Wymarzony. Własnie swój, pierwszy własciwie swój. Z własnymi regałami wypełninymi książkami. Z pudełkami z brudnymi skarpetkami. Z zeszytem, do którego wkeja wszystkie ważne rzeczy. Bo choć zmienia się otoczenie, aniii dorasta, zmienia się w ann, serduszko cały czas zostaje to samo.

I te same rzeczy są ważne.
Ty wiesz.

Ann wstaje wczesnie. Prysznic, sniadanie. Porządki. Odkurzanie. Kleparz, wybieranie pomidorów, rzodkiewek. Dzis kupiłam forsycje. Różowe, na parapet koło dwóch fotelików. Dla przyjaciół. Dla przyjaciela.

Tęsknię za wami. To nie jest tak, że wystarcza mi tu garstka nowych znajomych, rower, telefon, który ciągle mnie gdzies wyciąga.I nowa praca. To nie tak, bo brakuje mi Was. Moich kochanych przyjaciół.

Można być szczęslwym. Gotować obiady. Zupy. Makarony. Ryż. Słuchać Fisza i Daft punk. I deep inteludes.

Nie da się zapomnieć o Was.

Nawet mimo cudownego widoku ze Skałek Twardowskiego, który mam na codzień. Wsiadam na rower, kilka kilometrów, tam jest cudownie. Wjeżdżam pod górkę otoczona szpalerem pachnących krzewów. Pachnących- wiosną. Wiem, komu by się tam bardzo, bardzo spodobało. Tak. Cicho.
(To jest miejsce stworzone na w t e d y).

Skałki Twardowskiego. Maj. Łąki, jezioro, rower. Around the world.



Północ. Dbrnc- jak mówi Mart.
m-ó-j-k-o-c-h-a-n-y-c-h-ł-o-p-a-k.

::snowflakes

Zerwał ze mną.

Po czym następnego dnia spytał, czy przymierzłam kapcie.

-Wypierdoliłam do smietnika. Wyrzuciłam- powiedziała Izzi.

Izzi i Maciej do dzis sa szczesliwą parą. Jedyną i niepowtarzalną.

-A te kapcie sprzedają na dworcu. Nie mogę na nie patrzeć.

::rozmowy o pijoku :)

I przez gadu możesz się kłócić, ale na żywo już nie?
(Izzie)

Laf.

Ann za-ko-cha-na.

mój Mart.


(Rozmowy przy piwie. Mart pijaniutki.)



alexHarmony
22:23:39
kochanie
alexHarmony
22:23:41
!
aniii
22:23:49
si?
alexHarmony
22:24:09
zrob tak, zeby: byk piatek i zebym ine byk pijany
alexHarmony
22:24:12
!
aniii
22:24:23
hehe
aniii
22:24:29
spije cie w piatek
alexHarmony
22:26:09
hello ladies, got to go i have a class at 8am.. . enjoy the night kisses to all djgap . . .
aniii
22:26:38
izzie:
aniii
22:26:51
kisses, I have to go to work at 8 am
aniii
22:27:05
and she is still drinking (aniii)
aniii
22:27:10
HIHI
aniii
22:27:23
so.... stay with mart, he needs you
alexHarmony
22:27:26
izzie. . .aneta im easy
aniii
22:27:46
WHO IS EASY?
aniii
22:28:06
or:
aniii
22:28:09
who of you?
aniii
22:28:15
or maybe both of you?
alexHarmony
22:28:38
u said izzie. muy spelling . .
alexHarmony
22:28:41
just ton of u?
aniii
22:28:45
hihi
aniii
22:28:50
sexy izzi
alexHarmony
22:29:00
just the 2 of u
aniii
22:29:20
nooo.. just the 2 of YOU!
aniii
22:30:26
hm?
alexHarmony
22:31:20
going home now, izzie, stay in not out
aniii
22:31:43
ciao




Mart- ktos, z kim chcę. Kogo chcę.
Milion całusów.

Z roweru nici. Popsuta pogoda.
Ale jest popcorn, jest piwo, jest Viva. Jest Izzi.

Wszystko mógłbym Izie dać,
tak jak Oli,
ale oni nie chciały brać.

To była siódma klasa podstawówki. Zaczynami od aniii, później Izzi, później znów ann. Trzy, dwa, jeden, go!

Tadek rzucał mnie na kolana,
ale jego Mama usiadła mu na legwana.
Izzi.


(Viva Polska. Gosia w najlepszym pasmie oglądalnosci.)

Z Rafałem było całkiem miło,
ale Zakopane naszą miłosć zabiło.
Znów Izzi.

W pierwszej klasie liceum aniii do Radka Waca wzdychała,
do czasu, kiedy go Karolina Niedzielska sprzed nosa nie zabrała.
Ann. Ha!.

Izzi w Tomaszu była zadurzona,
ale na ich drodze stanęła Tomasza żona.
Izzi. 3:1.

Aniii z Wojciechem przeżywa pierwsze euforie-
później jeszcze dokończymy tę historię.
Iz.

Mariusz nie dorobił się nawet starej Mazdy,
choć twierdził, że jest wziętym fotografem z prawem jazdy.
I choć czekał na Izzi pod domem Janusza,
to zgniła była do cna jego dusza.
Izzie

Wakacje. Z warszawiakiem prawdziwe zakochanie,
wspaniała przyjaźń po latach (z Boreczkiem) z tego zostanie.
Ann

Będąc ze Stevenem słyszałam anielskie głosy,
lecz przestał mnie pociągać, kiedy obciął włos.
Mogłabym jeszcze zostać jego złotą rybką
gdyby nieskromny sentyment do eks nie zakończył tego związku szybko.
Izzie. Wow!

Kiedy Aneta boskiego Janusza poznała
jaka ciernista droga ją czeka- jeszcze nie wiedziała.

(Wersja Iz.)

Zaczyna się niewinnie w zagranicznym samochodzie.
Aniii jeszcze nie wie, że Josh jest na wiecznym głodzie.
Związek z Berezem ciągnie się prawie dwa długie lata.
-Uciekaj gdzie pieprz rosnie- krzyczy do aniii Tata.
Więc aniii ucieka, niezbyt mocno zraniona.
A gdzie? W wspomnianego już Wojciecha ramiona.

Ann. Bravo!

Izzi z Mateuszem miała przed ołtarzem chody,
dopóki nie zamknęli go za kradzione samochody.
Choć związek trwał prawie półtora roku-
wylądowała w łożu Mateusza i nie żałuje tego kroku.

Iz.

Dalej Iza:

Nie wiem jakie między Anetą a Wojciechem były walki
ale nie odzyskała tak potrzebnej nam teraz pralki.


Ann:
Wspólne mieszkanie skończyło się ucieczką w ramiona Mamy.
Rety! Jak to dobrze, że teraz w Krakowie z dziewczynami mieszkamy!
Zamiast kłótni i płaczu na stole leży otwarta puszka piwa,
a wieczorami spokojnie można słuchać Fisza i Twożywa.

Izzi:
Maciejos jest najwspanialszym człowiekiem na swiecie
i mam nadzieję, że powiję mu niejedno piekne dziecię.
Gdybym wczesniej wiedziała, że spotkam Ahmeda
czekałabym na niego z tym kawałkiem chleba.

Ann:
Mart jest jedynym chłopakiem, który umie spić się kieliszkiem wódi,
szkoda, że dystans nas dzielący nie jest wcale krótki.
Zawładnął mną z jakąs ciemną mocą,
skoro po osmiu miesiącac poprosiłam Izzi o ewakuację z domu ciemną nocą.

Indeks zapomnianych:
Angelo & Marco, Domino, Mauser, Morawski Wojciech (tutaj to ja byłam gnojkiem- ann), Czosnek (bardziej przyjaciel niż eks),

Mogłabym mieć włoskiego amanta z domem na wybrzeżu i garażem,
bo przecież Davide Fontana mnie kochał, ale nie moglismy byc razem.

Izzie


Gdy pierwszego wieczoru w Italii Angelo i Marco zabrali nas na łódkę,
Izzi miała w oczach biesy,
czar włoskiej miłosci prysł,
gdy Angelo podjechał pod bar smieciarką stawiać SOSy.
Marco z zacnej markietowców rodziny golił włosy na klacie,
był cudowną partią, w rodzinnym biznesie pomagał Mamie i Tacie.
Wieczorami popierdalał w koszulkach Armaniego.
Pewnego dnia zapatrzony w Aniii rozwalił Fiata. Szkoda, że nie swojego.
Izz&Ann

Dominik:
Napisem Angelo na pupie podbił serca Izzi znajomych- metalowców jarych.
Może i by się z nim ann na dłużej związała, gdyby nie prosektorium jego starych.


Jesli gach jest zajęty- u Izzi szybko miłosć znika,
nawet pomimo tego, że Mauser chciał jej uwarzyć królika.
I być może o historii z królikiem bym wcale nie wspomniała,
gdyby aniii w jego kuzynie szaleńczo się nie zakochała.

Chórek:
Teraz otwieramy w życiu nową, czystą, niezapisaną kartę,
mamy nadzieję, że to, co było wczesniej, zostanie tylko głupim żartem.
Czekamy na obiadki, dom, męża, dzieci
i nie interesuje nas, jak u tych wszystkich eks leci?

sobota, maja 06, 2006

::

Wracaj moje piórko!
I:
nigdy więcej awaryjnych swiateł.

Ann i 2 (słownie: dwa) miliony złotych. Na film. Można umrzeć ze szczęscia! Trzy wersje językowe (francuski, angielski, polski), profesjonalny dubbing. A ann w samym srodku tego zamieszania.

Scenariusz ma 150 stron. Zdradzić tytuł?
Zadanie na najbliższe dni: ze 150 stron zrobić 100. Zadanie dla ann. Które sceny wyrzucić?
I czas: do 15 maja.

13-14/05 - ann w Warszawie. U Marta. Może Mart pozwoli mi posiedzieć nad swoim ibookiem? Hm, Mart?
Pozwolisz?

(Mam nadzieję, że nie pozwoli, że będzie chciał mieć mnie cały czas przy sobie. Bez komputerów, telefonów, maili, smsów. Ze Swiatem dysku na kolanach. I Mart wie jeszcze z czym. Mmmmm.)

Bez zapytania o drobiazgi.

http://martineverland.wordpress.com/

Nie chcę mieć chłopaka DJ`a.

I tak, jestem zazdrosnikiem.
Mam nadzieję, że te wszystkie dziewczyny zazdroszczą mi, że mogę słuchać Twoich produkcji leżąc na Twojej kanapie. I że kupimy absolutnie cudowne łóżko, żebym mogła całymi dniami leżeć i ładnie wyglądać. Tylko. O-o.

Dlaczego nie ma Gosi na Mtv? Dlaczego im bardziej na cos czekasz, tym dłuższy wydaje się okres oczekiwania?
Dlaczego nie może być już piątek po pracy? Pociąg? Bilet, sok pomarańczowy, dworzec, a na dworcu- Mart. Mart z tym jego usmiechem.

I otuli mnie jego ciepły zapach. I będzie chodzł za mną przez dwa następne dni.

Tylko żadnego Foksal!

::single in the city

l o v e is in the a i r

Mysli. Mysli. Wspomnienia. Mart i ja.

A wczoraj- mnóstwo nowych ludzi. I zupełnie, zupełnie głupia dziewczyna z Trzebini. Jaki jest sens isć za mną i Izzi do toalety? Żeby posłuchać o swojej durnocie? Podsłuchać? Iz?

Iz się kąpie. Randka z Maciejosem. Ja oglądam club, zastanawam się, czy szykować się na electrocandy? A może zostać w domu, poczytać, obejrzeć jakis film? Napisać list do Marta? Wypić Peroni. Moretti?

Una bionda per tutta la vita.

Nigdy więcej do Midgarda. Nigdy więcej do pracy po imprezie. Nigdy więcej wyładowanego telefonu. Przypadkowych znajomosci. Oczywiscie- wszystko to do następneg razu.

Fraise des bois? Poziomka w Carycy?
A może Ulica marzycieli?

Teraz wsiadam na rower i jadę do Gajdka z tortem. W deszczu. Z dwudziestoma pięcioma swieczkami.

::swiss chocolate drink

Maj miesiącem fotografii.
Maj w Krakowie.

Kraków jest pusty bez Marta. Mój pokój jest pusty bez Marta. Jak mam oglądać plakaty na Plantach bez Ciebie? Wybierać tulipany na Kleparzu? Pić herbatę w Zaułku Niewiernego Tomasza? Jesć banany w ciescie sezamowym?

Nie umiem nawet kupić biletu miesięcznego bez ciebie!

Mart zagrał cudownego seta w Lublinie. A ja tego seta nie słyszałam. Ile jeszcze godzin Twojej muzyki przegapię? Cudownych piosenek, które podarujesz komus innemu? Ile przegapię poranków z Tobą, z Twoim wiecznie dzwoniącym telefonem, ile wieczorów z lodami na kolanach, dwoma łyżeczkami, piernikami i sosem czekoladowym?

Mart. Ja już nie chcę stracić żadnej chwili.
I nie będę już od Ciebie uciekać. Bać się.

Postaram się codziennie wrzucać do Twojego pudełeczka kilka nowych cudownosci. Kilka małyc prezentów. Błyskotki, drobiazgi, cekinki. Czasem list, czasem ciasto marchewkowe. Spacer w deszczu. Narnię.

Mój Dorosły Chłopaku, może nawet pomyslę poważnie o twojej designerskiej kuchni. Może powieszę mój żółty szlafrok na wieszaku w Twojej łazience.

(Pewnie bys mnie teraz poprawił. W naszej łazience.)

Mart. Przepraszam za ten Lublin. Za smutną podróż pociągiem.
Usmiechniesz sie do mnie?

piątek, maja 05, 2006

::on this day?

Z popielnika na Wojtusia
Iskiereczka mruga,
Chodź opowiem ci bajeczkę
Bajka bedzie długa
Była sobie Baba Jaga
Miała chatkę z masła
A w tej chatce same dziwy
Cyt, iskierka zgasła

Patrzy Wojtuś, patrzy, duma
Zaszly łzą oczeta
Czemuś mnie tak okłamała?
Wojtuś zapamięta
Już ci nigdy nie uwierzę
Iskiereczko mała
Chwilę błyszczysz, potem gaśniesz
Ot i bajka cała.

czwartek, maja 04, 2006

::tutti frutti

Dla Lisy, mojej żony, mojego sumienia, mojego nieczystego sumienia, mojej miłosci, ten, który ją uwielbia, choć na nią nie zasługuje, Gilles.
Małe zbrodnie małżeńskie.

Sloppy Joe`s Bar
Dural Street, Key West, Florida.


Nic, nic nie powiem.

Bo tak: mój Mart jutro jedzie do Lublina. Oranżada. Ja zostaję w Krakowie. Wsiądę na rower i pojadę na Skałki Twardowskiego. Ale najpier zabiorę się za wyrobienie biletu miesięcznego.

Zacznę od pozwania do zdjęcia z głupią miną. Pewnie wyjdę jak półinteigent.
I też czułam się jak półinteligent, kiedy w kiosku Ruchu chciałam kupić bilet miesięczny. Takie cudo dostępne jest tylko w kolekturze. Za okazaniem dowodu, legitymacji studenckiej i zdęcia paszportowego.

Ale: Didi pisała o dorastaniu. Że aniii, że ann. I ma rację. Codziennie kładę się spać jako jeszcze doroslejsza dziewczynka. A zwłaszcza wtedy, kiedy Mart głaszcze mnie po włosach i mówi bardzo, bardzo miłe rzeczy. Albo namawia mnie na Warszawę, wybiera łóżko, kusi tą swoją czerwoną kuchnią.

Mart! W twoim salonie nie zmiesciłaby się nawet połowa moich bibelotów!
I wiem, że to jest duży salon.


Kiedy widzicie kobietę i mężczyznę w urzędzie stanu cywilnego, zastanówcie się, które z nich stanie się mordercą.
Małe zbrodnie małżeńskie.

::notatnik erotyczny

Bo:
swiat nie ma kodu pocztowego.

Mart i ja takiego kodu też nie mamy. Łączą nas dworce, kołdra- raz jego, raz moja; butelka Martini i kolejny piękny prezent- cos, co bardzo, bardzo chciałam mieć w swojej filmotece.
Jedyne prawdziwe Opowiesci z Narni. Cztery epizody. I nie obejrzę ich sama. Zaczekam.

To był naprawdę ciepłe dni. Leniwe, mimo pierwszych godzin w nowej pracy. Z lodami na Starowislnej, z bukietem tulipanów na sniadanie, z nalesnikami z rodzynkami i czekoladą (ciiii), z defiladą trzeciomajową.
Z chorym Martem pod kołdrą w osmiornice. (Z Ann zasypiającą w kluczowym momencie!) Wino, piwo, whisky.

Z kiloma linijkami Swiata dysku. Czy my kiedys skonczymy te ksiazke?

Jak trudno pożegnać się z usmiechem Marta, pomachac mu z tramwaju! Wrocic do domu i zastać tylko Izzi rozwaloną na kanapie! Wypić z Izzi leszka, pomarudzić, pooglądać Gosię na Mtv (!). Zasnąć z Martem pod powiekami, z Martem na poduszce, z Martem w telefonie.

Zasnąć z oczekiwaniem na weekend, na herbatę w czerwonej kuchni, na remix dla Sistars, który puscisz mi bardzo głosno, nawet na ten cholerny Foksal. Na ciebie, Mart :*.

::one more time

Mężczyzna usmiecha się przepraszająco, bardzo łagodnie.

GILLES: Życie ze mną jest piekłem?

Kobieta, zaskoczona, zwraca się w jego stronę.

LISA: Rozczulasz mnie, zadając to pytanie.
GILLES: A co z odpowiedzią?

Lisa milczy. Ponieważ on wciąż czeka, przyznaje w końcu z powsciąganą czułoscią:

LISA: Niewątpliwie jest piekłem, ale... w pewnym sensie... zależy mi na tym piekle.
GILLES: Dlaczego?
LISA: Jest w nim ciepło...
GILLES: Jak to w piekle.
LISA: I mam w nim swoje miejsce...
GILLES: Niczym Lucyfer...

Uspokojony deklaracją Lisy, rozgląda się wokół siebie, dotykając przedmiotów, które są w jego zasięgu.

Eric-Emmanuel Schmitt
Małe zbrodnie małżeńskie

wtorek, maja 02, 2006

::s t a y

Wszstkie drogi prowadzą na Długą. Tramwaj numer 7 i 19.

Zasypiam koło Marta. Budzę się koło Marta. Mart jutro wróci do Warszawy, do Utopii, do swojej czerownej kuchni w stylu hi- tech. Będzie wcinał milkową czekoladę Love i będzie myslał o mnie. Będzie?

Mart spi, ja piję z Izzi czerwone wino. Mamy Mtv.